Twórcami i, że się tak wyrazimy, ,, ojcami” cukiernictwa w Polsce byli głównie szwajcarzy.
Od niepamiętnych lat na wszystkich placówkach cukierniczych w kraju naszym przeważnie spotykano jako pionierów szwajcarskich niemców, lub mieszkańców Szwajcarii z kantonów francuskich.
To też w początkach cukiernictwo polskie b. ciężko rozwijało się, gdyż przybysze podstawiwszy  sobie za cel dorobienie się fortun – nie troszczyli się zupełnie o rozwój i uszlachetnienie swego fachu.
Najgorzej sprawa cukiernictwa stała pod zaborem rosyjskim, wskutek niemożności utworzenia jakichkolwiek zrzeszeń pracowników cukierniczych, lub bodaj kursów fachowych czy dokształcających. Jeżeli zaś weźmiemy pod uwagę Łódź, sytuacja cukiernictwa była bardzo zaniedbana.
Pomimo tego, iż bogate i ruchliwe miasto było niezwykle podajną placówką do rozwoju tego rodzaju zakładów, przez długi czas nie stworzono ani jednego zakładu na modłę zachodnio-europejską.
Przed 30-tu mniej więcej laty zjawił się w Łodzi dzisiejszy senior łódzkich cukierników – p. Roszkowski, który nabył na własność cukiernie od niemca Rajmunda, tworząc pierwszą polską placówkę w tym zawodzie.
P. Roszkowski wkrótce postawił zakład swój na wysokości zadania, a energia jego i sumienna obsługa klijenteli zjednała mu licznych sympatyków wśród najlepszych sfer ówczesnej polonji łódzkiej. Zakład rósł, potężniał, uzupełniał swe salony w konieczny komfort, a doskonałe wyroby, dopełniane ciągłymi nowościami na wzór zagranicy, zapewniały powodzenie.
Od p. Roszkowskiego nabył cukiernię p. Bolesław Gostomski, prowadząc ku dalszemu świetnemu rozwojowi przedsiębiorstwo sprężyście i rozwijając stale jego frekwencję.
Z czasem ilość komfortowych, z europejskim smakiem urządzonych cukierni w Łodzi zaczęła wzrastać. Cukiernia p. Komara zyskała sobie szerokie uznanie w sferach bywalców kawiarnianych i sympatyczny lokal stale tętni życiem i gwarem.

P. Tadeusz Szaniawski, młody, pełen energii i amerykańskiej rzutkości przedsiębiorca już w czasie wojny otwiera swą znaną powszechnie i tłumnie uczęszczaną elegancką, wytworną kawiarnię. Cukiernie p. Michała Ulrichsa, ze znawstwem i sprężystością prowadzone a znane ze swych świetnych wyrobów gromadzą również liczną i stałą klientelę. Cukiernia i mleczarnia p.f. ,,Switezianka”, jak również cukiernia i mleczarnia ,,Ziemiańska” zyskują sobie coraz większe uznanie wśród publiczności.
Cieszą się znacznem powodzeniem również cukiernia p. B. Wesołowskiego i posiadająca świetne tradycje cukiernia p. Piątkowskiego dawniej Konrada na Pl. Wolności.
W ten sposób rozwój cukierni i kawiarni, ten miernik zmagania się tętna życia wielkomiejskiego, dzięki inicjatywie oraz przedsiębiorczości kilku jednostek szybko postępuje naprzód.

Organizacja cukiernicza.
Rozwojowi cukiernictwa przeszkadzał bardzo brak własnej korporacji na miejscu. Wszelkie starania o wyjednanie u władz rosyjskich pozwolenia na organizację związku, pozostawały bez skutku. Dopiero w r. 1916, za czasów okupacji niemieckiej, zdołano zorganizować przy Resursie Rzemieślniczej Sekcję cukierników, w której też zgromadziła się cała brać cukiernicza z nestorem swym p. Roszkowskim na czele.
W r. 1919 Sekcję przemianowano na Stowarzyszenie, z którego w następnym roku utworzono cech cukierników z pierwszym starszym cechu p. Bolesławem Komarem na czele; podstarszym obrano p. Hutnika i sekretarzem p. Gostomskiego. Członkowie cechu ufundowali nowy bogaty sztandar, który uroczyście poświęcił proboszcz parafji św. Krzyża ś.p. ks. Szmidel. Pierwszym honorowym członkiem cechu został p. Roszkowski.

Stan ekonomiczny cukiernictwa.
Stan ekonomiczny cukiernictwa łódzkiego do wybuchu wojny europejskiej przedstawiał się dość korzystnie.Wybuch wojny światowej utrudnił niesłychanie sytuacje cukiernictwa łódzkiego. Odcięcie dowozu tanich produktów z Rosji, brak i drożyzna cukru, mąki i jaj, wreszcie zakaz wypieku pieczywa i ciast wydany przez okupantów, spowodowały, iż mniejsze i uboższe zakłady zmuszone były zlikwidować się, a i stare firmy z trudem kryzys wojenny wytrzymały. Obecnie władze polskie również nie bardzo się do rozwoju tych zakładów przyczyniają. Ostatnio wydane rozporządzenia kasujące piekarnie cukiernicze w suterynach z żądaniem przeniesienia ich do pomieszczeń parterowych było ciosem dla wielu zakładów. Urządzenie piekarni, wobec z głodu mieszkaniowego, jest niezwykle kłopotliwe i pochłaniające wielki kapitał, którego obecnie cukierniom brak. Poza tym rozporządzenie to idzie wprost wbrew interesom mieszkańców miasta, gdyż ile jest w mieście cukierni tyle świeżych pomieszczeń zajęto na piekarnie. Zrobiono więc łodzianom wprost niedźwiedzią przysługę przez pozbawienie miasta kilkudziesięciu lokali mieszkalnych.
Czy takie wymaganie władz przyczyni się w czemkolwiek do lepszego stanu wyrobów cukierniczych – wątpić należy, gdyż to ostatnie zależy nie od tego, czy piekarnia mieści się suterynie, czy w pałacu, a od czystości i dobroci produktów i czystości w przygotowaniu. To ostatnie zaś, jak wiadomo, osiąga się nie przez rodzaj ubikacji, lecz przez ścisłą kontrolę nad przestrzeganiem przepisów hygieny.

Zostaw komentarz

Twój adres mailowy nie będzie publikowany