Lwów, 25 marca r. b. Koresp. wł Kur. Łódz. Śledztwo w sprawie znanej afery masowego fałszowania marek polskich w Wiedniu – już zakończono. Aresztowany agent księgarski Adolf Roubicek „bemiczek” wyznał, że dostał do sprzedaży znaczną ilość falsyfikatów od niejakiego Nathana, „urzędującego” stale w jednej z paskarskich kawiarni. Równocześnie w pociągu ujęto żonę zegarmistrza Stockhammera i znaleziono w jej walizkach aż 6 kilo fałszywych banknotów po 10 tys. Marek. Stockhammerowa miała zamiar te falsyfikaty przewieźć do Lwowa. Otrzymała je od kupca Bruckera Ten znów ujęty zeznał, że dostał banknoty „w komis” od Moryca Zismanna. Pod zarzutem wspólnictwa w tym zbrodniczm interesie aresztowano dalej pomocnika handlowego Schotta. Policja wiedeńska dokonała w jednym dniu aresztowania całej bandy poczem skonfiskowała sama „fabrykę”, znajdując w niej jeszcze 280 sztuk fałszywych 1-tysiączek. Stwierdzono, że warsztat fałszerzy był najdoskonalszym w swoim rodzaju jaki w ogóle wykryto w Widniu. Znaleziono tu precyzyjne przybory do drukowania banknotów, jakichy pozazdrościć mogła urzędowa mennica oraz liczne stemple do połowy marca. Sam „dyrektor” Zismann wyprodukował 10 tysięcy falsyfikatów. Jego pomocnik, fotograf Kolz zeznał, że ogółem stworzono 30 tysięcy banknotów. Ten główny wspólnik „fachowy” dostawał za swą pracę dość marne wynagrodzenie: 20 do 30 tysięcy koron austr. Dziennie.
Dalej aresztowano pozostałych wspólników, mechanika Domansky’ego, subiekta Józefa Silbersteina który sfinansował przedsiębiorstwo 15 milionami koron i wreszcie subiekta Natana Abramovici. Ogółem zdołano skonfiskować 8100 sztuk fałszywych 10 tysiączek. Jak wiadomo, precyzyjnie wykonane banknoty niczem nie różniły się od prawdziwych, to też groziło poważe niebezpieczeństwo, że Polska zostanie zalaną fałszywemi pieniądzami co w pierwszym rzędzie miało spotkać Lwów. Cała spółka fałszerska zorganizowana była niby Towarzystwo akcyjne, a jedyny z głównych akcjonariuszy był wspomniany Silberstein. Policja wiedeńska ujęła tego rumuńskiego ptaszka w dowcipny sposób: Wpadł jej w ręce kurtka, w której Silberstain zapraszał zarzeczone na oznaczoną godzinę do pewnej kawiarni. Oczywiście insprektor policji zjawił się tam, nadając gościal, a z poza gazety pilnie obserwując obecnych. Od razu uwagę jego zwrócił jakiś jegomość, też czytający gazetę, lecz co moment nerwowo zerkając ku wejściu. Insprektor nie znał rysopisu Silbersteina nie mógł tedy na tak powierzchownej podstawie przystąpić do aresztowania. Poszedł więc do telefonu, zaczął nibyto mówć, a po chwili z niechęcią zawołał do kelnera:
-Tam chcą mówić z jakimś panem Silbersteinem. Może go pan zawoła
-Pan Silbertstein do telefonu! – ryknął kelner na sałe. Podejrzany gość zerwał się pośpiesznie, lecąc do telefonu, gdzie go inspektor powitał słowami:
-Zbyteczny trud, panie Silberstein! Proszę się ubierać i iść ze mną ja już za pana zatelefonowałem – na policję!…
Zmiażdżony przestępca bez słowa protestu poddał się rozkazom inspektora…
1271
piątek 22 sierpień, 1924