Szczegóły katastrofy.- Największy „dirigeable” świata.- Śmierć w płomieniach.- Cudowne ocalenie.
Dopiero dziś prasa angielska przynosi szczegóły strasznego wypadku z napół sztywnym „dirigeablem” „Roma”, który z końcem lutego spłonął w Ameryce podczas próbnego lotu nad bazą lotniczą w Langley Flaid w stanie Virginia.

Był to „dirigeable” zbudowany we Włoszech, a zakupiony przez rząd amerykański i jeszcze we Włoszech wypróbowany. Olbrzymi ten statek napowietrzny uchodził za bardzo łatwy do kierowania, a swego czasu wykazał znakomicie wszystkie swoje zalety podczas podróży z Rzymu do Neapolu i z powrotem. Na pokładzie znajdował się wówczas oprócz załogi ambasador amerykański z żoną i pięćdziesiąt dwie osoby. Statek miał 1200 tys. Stóp kubicznych pojemności, 412 stóp długości, 84 stopymaksym, średnicy i 6 motorów, każdy o sile 100 koni. Planowano nawet nie przewozić go do Ameryki, lecz przelecieć na nim przez Ocean Atlantycki.

W dniu katastrofy „Roma” wzleciała w powietrze na wysokość 1500 m., gdy naraz z niewiadomej przyczyny pochyliła się naprzód i runęła w dół. Nad ziemią już statek, z  którego trysnęły płomienie, padł na przewody i kable elektryczne o bardzo wysokim natężeniu. Nastąpił straszliwy wybuch, a napowietrzny olbrzym stanął w płomieniach.

Natychmiast oddział wojska złożony ze stu żołnierzy pośpieszył z pomocą. Zawezwano też 5 brygad straży pożarnej. Ale wszelkie próby ratunku były daremne, ponieważ żar bijący w promieniu 80 metrów od statku nie pozwalał nikomu się zbliżyć. Z 46 ludzi załogi zginęło 34 oficerów i żołnierzy wraz z kapitanem na czele. Z wyjątkiem jednego oficera, który wyskoczył ze statku przy pomocy spadochronu i wpadłszy w błoto, wyszedł z katastrofy bez szwanku i wyjąwszy jednego sierżanta, który jest ranny, poginęli wszyscy , mimo iż również wyskakiwali na ziemię.

Ale kiedy się na to zdecydowali, statek już był za nisko nad ziemią, tak że spadochrony nie mogły się rozwinąć, prócz tego zaś olbrzymi balon wszystkich przykrył i zmiażdżył swym ciężarem.

Pożar trwał przez całą noc i dopiero rano można było przystąpić do poszukiwań w stosach popiołu i pogmatwanych sztabach żelaznych.

Uratowany cudownie porucznik Burt opowiada, iż dowodzący statkiem kap. Marby do samego końca wytrwał na stanowisku, a kiedy ujrzał, że „dirigeable” jest stracony, krzyknął do załogi: „Bądźcie zdrowi chłopcy!”.

Ręce jego spalone, jeszcze po śmierci wplątane były w kierownicę. Straszny ten wypadek wywołał w Ameryce wielkie wzburzenie. Podnieśli go przeciwnicy „ dirigeablów” wykazując niepewność  statków tego typu oraz łatwość z jaką ulegają katastrofom, skutkiem  czego w wojnie zupełnie nie można im ufać. Zwolennicy „dirigeable” opowiadają, że bez ofiar niema postępu, i że „dirigeable” jako statki handlowe będą za parę lat w powszechnym użyciu. Katastrofę  „Romy” tłumaczą wadliwą budową i podkreślają , że każdy naród może bezpiecznie latać tylko na statkach własnej roboty, ponieważ najlepiej zna ich słabe strony.

Zostaw komentarz

Twój adres mailowy nie będzie publikowany