Spotkanie nastąpiło we wtorek. Wynik bezkrwawy. Przyczyna poszukiwania satysfakcji honorowej przez gen. Szeptyckiego. Niesłychane wyrażenie Marszałka pod adresem Rządu. Zdenerwowanie z powodu ustąpienia ze stanowiska szefa sztabu.
Warszawa, 4 lipca (Tel.wł. „Kurjera Łódzkiego”) Wobec niesłychanych zajść, jakie miały miejsce w Ścisłej Radzie Wojennej prasa zarówno warszawska jak i prowincjonalna milczała nie chcąc rozgłaszać tego skandalu. Sprawę milczenia przerwał krakowski „Ilustrowany Kurjer Codzienny”, który podał do wiadomości, że minister spraw wojskowych generał Szeptycki uczuł się dotknięty „tonem krytyki” jaką marszałek zastosował i wyzwał go na pojedynek.
Takie przedstawienie sprawy sprowadzić by mogło zarzut awanturniczości na generała Szeptyckiego.
W rzeczywistości jednak tak nie było, ponieważ stwierdzić należy, że nie chodziło tu o krytykę w ogóle, lecz o obelżywe wyrażenie marszałka pod adresem Rządu i jednego z jego członków, słów użytych przez marszałka nie da się powtórzyć w druku.
Generał Szeptycki nie miał wyjścia, jak tylko prosić Prezydenta Rzeczypospolitej o pozwolenie szukania satysfakcji honorowej. Pozwolenie to generał Szeptycki otrzymał, wobec czego wysłał marszałkowi Piłsudskiemu sekundantów w osobach: generała Stanisława Hallera i generała Pogorzelskiego żądając honorowego zadośćuczynienia. W odpowiedzi na to, jak donosiliśmy wczoraj, marszałek wyznaczył swoich dwóch sekundantów, a mianowicie: popułk. Wieniawę Długoszewskiego i majora Prystora.
WARSZAWA, 4 lipca (tel. wł. „Kurjera Łódzkiego”) – We wtorek rano w lasku koło Warszawy odbył się pojedynek między marszałkiem Piłsudskim a generałem Szeptyckim przy asyście czterech sekundantów i lekarza
Po odmierzeniu przepisowej liczby kroków, przeciwnicy ustawili się na mecie i dali do siebie strzały z pistoletów, przyczem obaj wyszli bez szwanku.
Warszawa, 4 lipca (Tel.wł. „Kurjera Łódzkiego”) – Marszałek Piłsudski od czasu ustąpienia ze stanowiska szefa sztabu jest nadzwyczajnie podrażniony, co można było już zauważyć podczas pobytu królewskiej pary rumuńskiej (Wypadek w pawilonie na dworcu).
W pewnych momentach marszałek dał się ponosić temperamentowi, a postępowanie jego było niekiedy zbyt ekscentryczne.
Nowym dowodem było zachowanie się na Ścisłej Radzie Wojennej oraz niesłychana mowa, wygłoszona w Malinowej Sali hotelu Bristol na bankiecie, urządzanym na jego cześć przez przyjaciół i zwolenników.
Z mowy tej można było nabrać przekonania, że marszałek w oku cudzym widzi źdźbło, a we własnem zaś nie spostrzega nawet belki.
Przeciwników politycznych miesza z błotem, o sobie zaś mówi, iż odniósł tak niezwykłe i błyskotliwe zwycięstwa, któremi dotychczas pierś żołnierza się poi.
Dalej mówi, iż pracę uniemożliwiły mu potworne „karły” wobec tego on jako żołnierz bronić tych karłów przed niebezpieczeństwem już by nie mógł.