W nawiasach

Oszczędność, a punktualność

(p) Przez całą Polskę idzie obecnie potężny zew oszczedności. Dotyczas oszczędność była uniemożliwiona, brakiem legalnych niezmiennych wartości ruchomych, poza niedozwolonymi walutami obcemi, któreby pozwalały na lokatę drobnie szych nawet oszczędności bez obawy straty. Toraz rząd dał poraz pierwszy konkretną możliwość wprowadzenia oszczędności w szerokie warstwy społeczeństwa przez wydanie półrocznych bonów złotych, których wartość teoretyczna została przyrównana do kursu franka szwajcarskiego. Równocześnie wy- dano szereg zarządzeń, aby czynniki u- rzędowe i społeczne propagowały w społeczeństwie zaginioną w czasie wojny ideę oszczędności jako podstawę dobro- bytu i niezależności ekonomicznej narodu.

     W jaki sposób należy przeprowadzać idee oszczędności, możemy czerpać gotowe przykłady na zachodzie, gdzie do brobyt całych państw został zbudowany na podniesieniu zmysłu oszczędnościowego u każdego pojedynczego obywatela.
Wyrobienie zmysłu oszczędności wymaga jednak jednej rzeczy, której brakiem u nas się grzeszy przede wszystkim: punktualności. Punktualność jest Oszczędnością czasu swego i cudzego, i za nią idzie jako nieodłączny towarzysz Oszczędność materialna. Wszczepienie więc poczucia konieczności punktualności jest nieodzownym warunkiem rozpowszechnienia idei oszczędności w społeczeństwie. et.

Brakiem tej punktualności grzeszą przedewszystkiem nasze urzędy najro zmaiteze, które lekceważąc czas obywateli, lekceważąc temsamem zasadę wpajania w nich bezwzględnej punktualności. Prym pod tym względem wiodą nasze sądy pokoju, które dziesiątki obywateli drogocennego czasu , wzywając najrozmaitsze osoby na tęsamą godzinę rozpraw i przytrzymując je po kilka godzin do rozpoczęcia prze- słuchania, co w takiem handlowem centrum, jak Łódź, nie powinno mieć miejsca, naraża to bowiem poszkodowanych na wielkie nieraz straty materjalne. Doświadczenie kilkuletnie uczy, że pewna sprawa trwa przeciętnie pewną ilość minut, powiedzmy pół godziny, cóż więo latwiejszego, jak rozdzielić w wezwaniach czas rozpoczęcia rozmaitych spraw na pewne godziny całego okresu dziennego urzędowania, przez co i wezwani i sad by zyskali, Wezwani nie traciliby czasu na kilkugodzinne wyczekiwanie, a sąd niebyłby przepełniony czekającymi na swoją kolejkę. Obecne bowiem postępowanie jest najlepszą metodą uczenia niepunktualności, a sad chyba powinien  także wnieść do wychowania pewnych dodatnich cech w społeczeństwie swoją część.

  Niewątpimy, że nasze sądy lokalne, a przedewszystkiem znany ze swej obywatelskiej sprężystości prezes Kamieński, zwrócą uwagę na ten brak, powiedzmy, 2 kancelaryjny, który jednak szerokim sterom naszego miasta daje się często we znaki i jest negacją dążenia do oszczędności i punktualności.